W świecie przytłoczonym informacjami na temat rozwiązań dla zdrowia wątek świadomego odżywiania, choć nagłaśniany, wciąż wydaje się nie być doceniony.
Jeśli spojrzymy na regały sklepowe i zawartość koszyków przy kasie, szybko zorientujemy się, że mało kto stosuje zalecenia żywieniowe. I nie mówię tu o dietach, a o unikaniu trujących produktów, trującego jedzenia.
Ignorujemy zarówno jakość jak i ilość.
Większość społeczeństwa wciąż nie czyta etykiet, a ci którzy nawet wiedzą o zagrażających składnikach jakimi nafaszerowane są zakupione przez nich produkty, bagatelizują ich szkodliwość, bo przecież „wszyscy to jedzą”, bo przecież „wszystko dla ludzi” i „nie dajmy się zwariować”.
Ale to tutaj właśnie zaczyna się problem. Bo im prostsze rozwiązanie, im bardziej prozaiczna kwestia, tym bardziej ignorowana, niedoceniana i traktowana z niedowierzaniem…
Ale skądś biorą się te wszystkie problemy zdrowotne, otyłość, spadek kondycji mentalnej, psychicznej, emocjonalnej…I nie zwalajmy wszystkiego na stres czy zanieczyszczenia. Bo choć mają one wpływ, to jedzenie jednak największy, szczególnie, że źle dobrane powoduje dodatkowy stres dla organizmu i wprowadza doń dodatkowe zanieczyszczenia!
Czas więc wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Otrzymaliśmy je w darze i warto troszczyć się o ten dar. Szczególnie kiedy dostępnych mamy tyle narzędzi…
Mistrzowie TRADYCYJNEJ MEDYCYNY CHIŃSKIEJ jednogłośnie twierdzą, że zanim podejmiemy jakiekolwiek leczenie, zacząć należy od usunięcia wszystkiego co do choroby doprowadziło i zmiany nawyków na sprzyjające zdrowieniu.
Pierwszym na tapecie jest więc dieta. A ta zaczyna się od śniadania.
Dlaczego akurat śniadanie jest takie ważne?
Według chińskiego zegara narządów, maksimum energetyczne układu trawiennego, a więc jego najwyższa aktywność, przypada na godziny 7. do 11. rano. W myśl tej teorii, o godzinie 7 wybucha tzw. OGIEŃ TRAWIENNY w Żołądku i rozpoczyna się codzienny etap ODŻYWIANIA całego ciała i GROMADZENIA „zapasów” w postaci energii witalnej, tzw. pourodzeniowego Jing, które trafia do Nerek, naszego magazynu, stanowiącego korzeń życia i warunkującego wszystkie kluczowe funkcje organizmu oraz jego długowieczność. Odpowiednio skomponowane śniadanie przekłada się więc nie tyle na poczucie sytości i ładunek kaloryczny, co stanowi swojego rodzaju RYTUAŁ MOCY, zasilający sam układ trawienny, aby skutecznie spełniał on swoją rolę, skutecznie trawił, oddzielał to co „mętne” od tego co „czyste”, skutecznie pobierał zasoby i usuwał odpady, skutecznie zasilał energetykę na cały dzień i skutecznie inwestował „nadmiary” na rzecz Nerek.
Jeśli śniadania nie zjemy, układ trawienny i tak wejdzie w poranny etap aktywności, ale bez paliwa, bez narzędzi, wobec czego już na starcie zaciągnie z Nerek, uszczuplając magazyny, co długofalowo przełoży się na osłabienie kondycji całego organizmu, spadek odporności, choroby i krótki żywot. W ciągu dnia będziemy odczuwać zimno, bądź pociąg do wysokoenergetycznych produktów jak słodycze, możemy doświadczać wahań cukru we krwi, a koło godziny 17-19 zaliczymy zjazd energetyczny, bowiem w tym przedziale czasowym swoje maksimum energetyczne odczuwają NERKI, które osłabione brakiem zasilania, najprościej w świecie będą wypalone.
Stopniowo osłabieniu ulegać będą też same narządy trawienne. Książkowymi objawami niedoborów Śledziony, a więc głównego zawiadowcy zespołu trawiennego, są:
- chroniczne zmęczenie
- biegunki
- trudności ze zrzuceniem nadwagi
- wzdęcia i gazy
- niestrawności
- senność po posiłkach
- pociąg do słodyczy
- opadanie narządów/opadanie skóry/żylaki
W Tradycyjnej Medycynie Chińskiej nie posługujemy się sztywnymi schematami i każda dolegliwość czy choroba jest zawsze wynikową indywidualnych predyspozycji i czynników. Natomiast powyższe sygnały będą wskazywać na osłabienie Śledziony, pośrednie lub bezpośrednie.
JAK WIĘC WARTO ZACZĄĆ DZIEŃ?
Otóż na pierwszy posiłek najlepiej przygotować coś lekkostrawnego i ciepłego. Jaglanka, owsianka, congee (rodzaj kleiku ryżowego) lub zupa. Tak, zupa. Najprostsza chyba opcja, bo wystarczy podgrzać pozostałą z obiadu i już mamy gotowe śniadanie.
Kiedy ogień trawienny pojawia się, w formie energetycznej oczywiście, to naszym zadaniem jest go podsycić. To tak jak z rozpalaniem ogniska. Dorzucamy delikatne, łatwopalne chruściki. Nie walimy od razu wielkiej kłody, bo zadusimy ogień, który dopiero się rozpala!
Kanapki czy inne ciężkostrawne warianty, nie tylko nie dają energii, ale dodatkowo osłabiają i zaciągają na rzecz obróbki termicznej, mechanicznej i enzymatycznej, z zasobów ciała. I bilans wychodzi na minus.
Picie wychładzających soków, surowych i bogatych we fruktozę (dla tych nieświadomych, fruktoza, czyli cukier owocowy, nie jest regulowana przez insulinę, w związku z czym powoduje niszczenie Wątroby…) to również zabójstwo dla układu czynnościowego Śledziony i całej energetyki ciała. Nawet te warzywne, wyciskane na surowo, będą miały działanie wychładzające, osłabiające, niszczące i docelowo nie służą. Picie soków ma uzasadnienie jedynie przy dietach oczyszczających, a to też z uwzględnienim kondycji Śledziony danej osoby…
I wreszcie kawa, na czczo – nie dość, że nie jest pożywieniem, to jeszcze podbija na stracie i tak wysoki o poranku poziom kortyzolu, podrażnia błonę śluzową Żołądka, powoduje zgagę, podrażnia Jelita i odwodnienie.
Temat odżywiania można ciągnąć w nieskończoność. Ale najważniejsze zawsze będzie śniadanie – jego pora i skład. Dlatego zanim sięgniesz po suplementy, cudowne przepisy, super foods’y czy inne wynalazki, zweryfikuj podstawy…
Z życzeniami zdrowia,
Koryna