Według chińskiego podziału Yin i Yang kobieta przynależy do aspektu YIN. Aspekt Yin to substancja, zasób odżywczy, w przeciwieństwie do aspektu Yang, męskiego, który jest energią. Naszą rolą, fizjologicznie rzecz biorąc, jest więc karmienie, zasilanie, przekazywanie życiodajnych zasobów. Ma to oczywiście odniesienie do roli matki. W czasie ciąży karmimy dziecko swoimi zasobami, a po urodzeniu kontynuujemy mlekiem. Krew menstruacyjna, która gromadzi się w macicy, przygotowując ją co miesiąc do przyjęcia nowego życia, to również pokarm, wylewany na zewnątrz, kiedy do poczęcia nie dojdzie. Wspomniane mleko, wytwarzane podczas laktacji, to w medycynie chińskiej „biała krew”, gdyż czerpie z tego samego źródła.
Jak widać więc cała nasza fizjologiczna egzystencja bazuje na krwi. Aby więc zrozumieć zdrowie kobiety należy zrozumieć krew i ideę dbania szczególnie o jej ilość.
W medycynie akademickiej mówi się w kontekście krwi o parametrach. Zawartości mikroelementów. Co jest oczywiście istotne, ale najważniejsza pozostaje jej ilość. Wylewając się co miesiąc, wydatkując w czasie ciąży, połogu i laktacji, a dalej uszczuplając jeszcze podczas menopauzy, kiedy kanały poczęcia, z racji przekwitania, zostają zasuszone, nasze zasoby maleją w stopniu krytycznym. Dowodem na to są chociażby słynne uderzenia gorąca, nocne poty czy wahania nastrojów, a także wszystkie objawy tzw. zespołu napięcia przedmiesiączkowego. Te symptomy, tak lekko przypisywane naszej kobiecej urodzie, z którą „trzeba żyć”, to według TMC nic innego jak objawy niedoboru krwi. Często z towarzyszącym mu zastojem.
I naprawdę nie trzeba podejmować terapii hormonalnej, przyjmować środków antykoncepcyjnych ani leków przeciwbólowych, nasennych czy innych. Wystarczy pielęgnować i regenerować swoją krew odpowiednią dietą, suplementacją, a także stosownymi terapiami, jak chociażby akupunktura czy hirudoterapia.