Wokół spożycia mięsa, a konkretniej białka, krąży wiele opinii. Większość z nich wyrasta niestety na błędnych sloganach i stereotypach żywieniowych. Okazuje się bowiem, że przewaga wyników, na których bazują, jest już dziś nieadekwatna, bo budowana przy złych założeniach. Zanim więc podejmiemy świadomą decyzję odnośnie tego ile, jak często i jakiego rodzaju mięso będziemy uwzględniać w codziennej diecie, warto, abyśmy i tu przyjrzeli się sprawie krytycznie z każdej strony.

Białko to po łacinie proteina, co dosłownie oznacza „podstawową substancję”. Nie bez powodu zresztą, ponieważ aminokwasy, z których składają się białka, to kluczowe czynniki większości procesów i funkcji organizmu, stanowiące podstawowy element budulcowy komórek, przeciwciał układu odpornościowego, hemoglobiny oraz wszelkich enzymów.

W oparciu o przeprowadzone dawien dawno badania na szczurach uznano, że warunkiem prawidłowego rozwoju organizmu jest dostarczanie mu białka pochodzenia zwierzęcego, gdyż tylko takie wykazuje pełen – kompletny wzorzec aminokwasów. Na tej podstawie określono standardowy profil aminokwasów dla ludzi (oparty na zestawie idealnym dla szczurów) i przez wiele lat, na bazie tego właśnie profilu określano jakość wszelkich białek roślinnych. Jednakże ostatnio Światowa Organizacja Zdrowia ustaliła normę spożycia białek („PDCAAS”), która określa zapotrzebowanie na białko u ludzi. Norma ta uprawomocnia roślinne źródła aminokwasów.

Już 40 lat temu (czyli długo po sławetnym doświadczeniu na szczurach) dowiedziono, że wszystkie produkty zawierające węglowodany złożone (pełne zboża, fasole, ziemniaki), posiadają profil aminokwasów, który zaspokaja zapotrzebowanie człowieka na białko. Oznacza to, że jeśli poprzez spożycie pojedynczego węglowodanu złożonego zaspokoi się zapotrzebowanie energetyczne (kaloryczne), tak samo zaspokoi się potrzeby białkowe. Są one bowiem syntezowane wewnątrz organizmu. Pozostałe, które należy dostarczyć z zewnątrz, noszą specjalną nazwę aminokwasów niezbędnych. Spośród około 20 znanych nam, jedynie 8 uznano za rzeczywiście niezbędne, a te (i więcej) znajdziemy w KAŻDYM nierafinowanym pożywieniu pochodzącym z królestwa roślin. Natomiast wszelkie określenia „zbyt niskiego poziomu aminokwasów”, czy też „niekompletnego”, odnoszą się do norm ustalonych dla szczurów, na których to badaniach wiele (niemiarodajnych) źródeł nadal się opiera.

Chcąc z kolei uzyskać z pożywienia białko roślinne przypominające profil zwierzęcego, jeśli nie uznajemy tego drugiego, wystarczy że zaserwujemy posiłek złożony ze zbóż i roślin strączkowych, w proporcji 2:1. (Spożywanie nasion lub orzechów ze zbożami również zwiększa zakres przyjmowanych aminokwasów). Trzeba tu niemniej pamiętać, że takie połączenia są ogromnym wyzwaniem dla układu pokarmowego i nie każdy organizm jest w stanie sobie z nim poradzić. Niestrawiony posiłek, to w efekcie nieprzyswojone składniki odżywcze, więc bilans i tak wychodzi na minus.

Bardzo korzystnym rozwiązaniem jest dlatego sięganie po te z produktów, które same w sobie zawierają najbogatszą i najszerszą skalę aminokwasów, witamin, tłuszczów, mikro- oraz makroelementów. Jednym z przykładów może być chociażby komosa ryżowa (quinoa). Posiada ona doskonały profil składników, a gotowana razem z ryżem (białym, najlepiej jaśminowym) do postaci congee, staje się niezwykle energetyzującym, pożywnym, a także lekkostrawnym posiłkiem, bogatym w białko, wapń, witaminy i substancje aktywne, wspomagające rozwój oraz funkcjonowanie organizmu.

Samo strawienie mięsa również okazuje się być nie lada wyczynem, gdyż jest to produkt bardzo ciężkostrawny, którego metabolizm prowadzi do wielu negatywnych skutków. Po pierwsze – zakwaszenie. Zbyt duża ilość mięsnych potraw w znacznym stopniu zaburza wewnętrzną równowagę kwasowo-zasadową, prowadząc do osłabienia kośćca, bóli głowy, rozwoju drobnoustrojów chorobotwórczych, dny moczanowej i wielu innych symptomów. Mięso to również toksyny. Jego jakość na dzisiejszym rynku ciągle spada, zwierzęta karmi się pryskanymi roślinami, zanieczyszczonymi paszami, wspiera hormonami i antybiotykami, a wszystko to ląduje na naszych talerzach. Wysoka zawartość tłuszczu prowadzi z kolei do gromadzenia się złego cholesterolu, osłabienia przyswajalności wapnia i zaburzeń metabolicznych. Białko mięsa, przez wzgląd na produkty uboczne ich metabolizmu, bardzo niekorzystnie wpływa na funkcjonowanie nerek. Obciążona zostaje tu również wątroba, która zaangażowana jest w procesy odtruwania z zanieczyszczeń jakie mięso wprowadza do ustroju. No i wreszcie, mięso okazuje się być produktem silnie rozgrzewającym. W przypadku nadmiernego spożycia może więc doprowadzić do zaburzeń energetyki, wystąpienia objawów gorąca, bezsenności, rozdrażnienia, nerwowości, czy brzydkiego zapachu z ust.

Podejmując decyzje żywieniowe, szczególnie w przypadku dzieci, nie sugerujmy się więc jedynie wyrwaną z kontekstu „zawartością białka”, czy hasłami o „urozmaicaniu diety”. Zastanówmy się najpierw co naprawdę potrzebne jest najmłodszym i w jakiej formie. Nam również. Jako pierwsze kryterium weźmy dlatego zawsze łatwość strawienia i przyswojenia produktów. Pamiętajmy, że do krwioobiegu trafi nie to, co ląduje na talerzu, ale to co organizm będzie w stanie z tego wydobyć. Nie zapominajmy też o energetyce. Jeżeli karmimy się jedynie ciężkostrawnymi posiłkami, nasz układ trawienny będzie tak osłabiony, że po jakimś czasie nie poradzi sobie nawet z najdelikatniejszą kaszką. Dopiero jak dostarczymy ciału energii do pracy, możemy zająć się analizą tabelek składników. Białko, wapń, to dla dzieci ważne elementy. Oddajmy się więc na moment lekturze wykazu zbóż i nasion, a zadziwi nas ogrom zawartych tam mikro- i makroelementów, kwasów, tłuszczów i substancji aktywnych.

Nie popadajmy jednak w skrajności. Całkowite wykluczenie mięsa też nikomu nie wyjdzie na dobre.

Jak mówią zasady Tradycyjnej Medycyny Chińskiej, tylko dieta prawdziwie zrównoważona jest w stanie wprowadzić ład i harmonię wewnętrzną. Mięso, w ujęciu Dietetyki Pięciu Przemian, jest składnikiem o silnym Yang. Choćby najtęższa roślina nie posiądzie nigdy siły tętniącego życiem zwierzęcia. Jeżeli chcemy więc napędzić energetykę swojego organizmu, musimy pamiętać, że i taki zastrzyk witalny jest nam niezbędny. Chcąc przy tym zminimalizować listę skutków ubocznych spożycia mięsa, wybierajmy zawsze to wiadomego pochodzenia, najlepiej z naturalnego chowu, świeże i przebadane. Stosujmy jako bazę do wywarów (najlepiej przyswajalna i najbardziej odżywcza wersja) lub gotujmy w formie gulaszu, z dodatkiem alkoholu lub przy zastosowaniu marynaty, dla wstępnego rozbicia łańcuchów białkowych i poprawy strawności. Serwujmy nie więcej niż 3 porcje w tygodniu, zawsze w towarzystwie zielonych warzyw, aby wspomóc metabolizm. Posiłki można też popić lampką czerwonego wytrawnego wina, aby dodatkowo ułatwić procesy trawienne.

W przypadku najmłodszych nie spieszmy się jednak z mięsnymi posiłkami. Ich małe układy nie są jeszcze gotowe na takie wyzwania, a nie mogąc podołać, i tak nic z tych składników nie wyciągną. Skupmy się na usprawnianiu pracy ich narządów, serwując tonizujące potrawki na bazie ryżu jaśminowego, kaszy jaglanej, czy wspomnianej już wyżej komosy ryżowej. Dostarczą one bowiem dzieciom znacznie więcej niż niejedna porcja parówek czy cielęcinki, a do tego wesprą rozwój narządów trawiennych (na które smak zbóż działa wzmacniająco) i podtrzymają wewnętrzną harmonię.

Życzę Zdrowia!